Nowy rok, nowy ja, nowy pomysł na krótki wpis na bloga. I zaczyna się też tematycznie, bo rzecz się w pierwszy dzień nowego roku, tak samo zresztą jak rok wcześniej i dwa lata wcześniej. Rokroczną tradycją jest dla mnie bowiem odcięcie się od świata tego dnia i odpalenie radiowej trójki, gdzie przez 12 godzin serwowana jest muzyczna uczta o nazwie Trójkowy TOP Wszechczasów. Siadam wygodnie w fotelu, albo gramolę się na łóżko, chwytam za książkę i nie interesuje mnie nic poza dźwiękami wydobywającymi się z głośników i literkami skaczącymi przed moimi oczyma. No ale nie każdemu się to podoba
TOP Wszechczasów to audycja, która na Trójce wybrzmiewa od 24. lat w pierwszy dzień roku. Ludzie głosują na propozycje redaktorów stacji i z ich głosów powstaje później swoisty ranking, którego pozycje są odkrywane sukcesywnie od miejsca 100 do 1. Zasady proste jak konstrukcja cepa i nic dziwnego, że na przestrzeni lat wokół audycji wyrosła potężna społeczność, która w sieci dyskutuje na temat ulubionych utworów, komentuje poszczególne pozycje czy po prostu dzieli się swoimi wspomnieniami z poprzednich edycji. Bo 24 lata to szmat czasu i choć ja jestem z TOPem dopiero od 5 lat to miło jest czytać jak ktoś dziękuje rodzicom za przekazanie tradycji czy jak ktoś gdzieś w komentarzach rozpływa się nad jakimś szczególnie intrygującym kawałkiem. Sam zresztą lubię — choć od jakiegoś czasu mniej, ale o tym później — porozmawiać na temat muzyki (gdyby ktoś nie zauważyło to… tak, to tak jakby moja największa pasja) i wymienić się opiniami czy nawet polecić coś co do audycji trójkowej się nie łapie. No ale nie każdemu się to podoba.
Dlaczego piszę coraz mniej? Bo w opozycji do wspomnianej społeczności trójkowych słuchaczy jak grzyby po deszczu wyrosła mniej potężna, ale głośna i złośliwa grupka ludzi, którzy próbują podkreślić swoją alternatywność i wyśmiać sens słuchania tego typu audycji. No bo czemu nie ma rapu i słuchamy tylko brytyjskiego rocka z lat 70? I dlaczego jedynym utworem z XXI wieku jest Again? No i dlaczego co roku pojawiają się te same piosenki? I czemu nie możecie sobie tego posłuchać na co dzień? I naprawdę musicie się ekscytować tym, że Queen wskoczył o jedno oczko, a Led Zeppelin spadło o dwa?
Dyskusja traci swój urok kiedy wchodząc na internetowe fora, blogi, wykopy, twittera czy facebooka widzisz jak wiele jadu i niechęci wywołuje zwykła audycja i sposób spędzenia czasu w posylwestrowy dzień. I wielu pewnie to nie rusza, ale sam gdzieniegdzie starałem się przedstawić swój punkt widzenia, zwłaszcza tam gdzie pojawiały się znajome nicki i nazwiska. Reszty, choćby tych, którzy próbowali przeforsować do podium utwór Luisa Fonsi’ego – ot tak, na złość – nawet nie próbowałem przekonać. No ale już spieszę z odpowiedziami na pytania z akapitu powyżej.
Czemu tak, a nie inaczej?
Czemu nie ma rapu i słuchamy tylko brytyjskiego rocka z lat 70? To chyba proste, prawda? Bo to TRÓJKOWY TOP Wszechczasów, tworzony przez redaktorów tejże radiostacji i jej słuchaczy. Radiowa Trójka od zawsze stała muzyką rockową i nawet w momencie gdy piszę ten tekst, odpalając radio słyszę U2 i Duran Duran. No i nikt nie broni przecież Esce zrobić Eskowego TOPu Wszechczasów i wypełnienia playlisty Hitami na Czasie i mieszanką popu, hip hopu i elektroniki. Tylko czy potężna rotacja w Eskowych przebojach przetrwałaby próbę czasu?
Dlaczego jedynym utworem z XXI wieku jest Again od Archive? Bo jako jedyny z miejsca rozkochał w sobie znaczną część słuchaczy, a mimo to ma równie wielu przeciwników co zwolenników. Rzecz w tym, że to jest TOP WSZECHCZASÓW, a nie TOP XXI wieku i rozumie się samo przez się, że w takiej sytuacji znacznie bardziej ceni się utwory, które na szczycie utrzymują się od lat i wciąż zachwycają kompozycją i budową. I o ile jestem przeciwnikiem coraz bardziej popularnego stwierdzenia, że muzyka się nie rozwija, albo rozwija w złym kierunku to jednak przyznaję, że niektóre kompozycje Queen czy Pink Floyd są niepodrabialne i w swoim gatunku już kultowe i legendarne.
Dlatego też co roku w TOPIE Wszechczasów pojawiają się te same piosenki — co to byłby za TOP Wszechczasów, gdyby wśród tych 100 najlepszych piosenek co roku pojawiałyby się inne tytuły? To kompletnie zrozumiałe, że jeśli utwór od 24 lat utrzymuje się w rankingu to ma 24 cholernie mocne powody, żeby pojawić się też po raz 25.
No a dlaczego nie możemy sobie tego posłuchać na co dzień? Ależ możemy i pewnie — w znacznej większości — robimy to, ale pierwszy dzień roku to specjalny dzień, zazwyczaj wolny od obowiązków, przeznaczony niemal w całości dla relaksu i świętego spokoju. I to jest to; idealny czas, żeby zapomnieć na chwilę o świecie i zanurzyć się w muzyce. Takiej jaką każdy z nas lubi. A na marginesie — ręka królewny dla tego kto znajdzie mi na YT albo Spotify oryginalną wersję Epitaph od King Crimson. Przekopałem się przez pół internetu i znalazłem tylko na vimeo. A na Trójce przynajmniej raz w roku puszczają.
King Crimson – Epitaph from Nikolay Komarov on Vimeo.
I naprawdę musicie się ekscytować tym, że Queen wskoczył o jedno oczko, a Led Zeppelin spadło o dwa? Jasne że nie, bo tak po prawdzie to nie o sam ranking tu chodzi, a o samą muzyczną ucztę, którą serwują nam przez cały dzień panowie z Trójki. I jasne, to jest miłe, gdy cały dzień wyczekujesz na swój ulubiony utwór i po cichu kibicujesz i ściskasz kciuki, żeby był jak najwyżej. Ale bicie piany na fanpeju Trójki o to, że Bohemian Rhapsody powinno wygrać, a Archive najlepiej wyjebać z rankingu przypomina mi bitwy Januszy nad biedronkowym stoiskiem z wigilijnym karpiem i jest przejściem jednej skrajności w drugą.
I koniec końców wszystko sprowadza się do jednego — niech każdy sobie słucha tego czego chce. Wspaniałej muzyki jest tyle, że spokojnie starczy dla każdego i wbrew pozorom ludzi, którzy tego nie rozumieją jest mi tak samo żal jak tych, którzy nie widzą różnicy między 16-minutową wersją Archive w radio, a puszczoną ze Spotify.